Straszni mieszczanie
Jadu kieliszki – co tydzień piją
I przegryzają – kęsem zazdrości
Lub czarną kromką dojrzałej złości.
Splątane nici intryg i plotek,
Wieści wątpliwych od starych ciotek
Od lat trzydziestu snują gorliwie,
Raz obmawiają martwych – raz żywych.
Raz recenzują życie Haliny,
Raz – losy dziwne pewnej Grażyny,
Czego nie widzą lub nie usłyszą,
Wnet dośpiewają albo dopiszą.
Na sensacyjne wieści są łasi
Niczym kot gruby – na łut kiełbasy,
Słuchają starsi, słuchają młodzi:
Kto się dziś żeni – a kto rozwodzi.
Pod ciastek talerz – plotkować lubią,
Lecz własną cnotą wielce się chlubią,
Choć whisky piją spore ilości,
Urządzą jutro – piknik trzeźwości.
Cenią niezwykle życie poczęte
(Wszak są to sprawy ważne i święte)
A niezamężną Zosię wysoką
Z dzieckiem nazywać lubią – wywłoką.
Lecz kiedy dziecko już się urodzi,
To klaps ojcowski – mu nie zaszkodzi.
Tak zdaniem Zenka oraz Janusza
Ociosać można – rogatą duszę.
Kłócić się lubią po wina szklance
(O sprzed dziesięciu sezonów tańce)
Po słowach słodkich – przychodzą gorzkie
Razem z zazdrości – kłującym proszkiem.
A następnego dnia o poranku
Uśmiechów znowu mają dwie szklanki,
Garnek powitań pełen słodyczy
I tylko na dnie – jad jest goryczy.
Gdy się pokłócą,, potem pogodzą,
Wspólnie Innemu chętnie zaszkodzą.
I tak od wieków działa ojczyzna,
Jej drugie imię znane – dulszczyzna…