Juli
Z niach marmelody smakozite a prawe nolepsze w łoccie.
Chojinie i jeglije tak puchno,
co pewno razu takych parfinów nie łoddo.
Noszo Warnijo je psiankno.
Burze już nie biją na larum.
Nocą tylko o miejsce się ścigają,
werblem feerii blaszanych podium.
Los wciąż kuszą, biegną, czegoś chcą.
Zieleń trzepocze rzęsami trzcin.
Błądzą po polach wełniane obłoki,
jakby chciały motyle ograbić z min.
Pora do domu, mgłom przetrzeć szlaki.
Wiatr zatarł ślady po leżakach,
plaża i miłość też już nie taka.
Niemrawo ciszą kołysze te nadziei zgięcia.
Niepokój o jutro wciąż jest do wynajęcia,
woła o czas, że powiedziane jest.
Navigare necesse est.
juli- lipiec
czerzaniały- dojrzały
prawy- prawdziwek
puchnie- pachnie
parfinów nie łoddo- perfum nie ma