W ogrodzie
jak trzydzieści lat temu wysiadłaś na peron
ze słońcem we włosach. Pociąg odjechał
zostawiając mi Ciebie, czyli moje marzenie,
które musiałem zmieścić w kawalerce,
bez późniejszych wymęczonych zdobyczy,
kominka z marmuru, ogrodu, tarasu
i zagranicznych podróży. Dzień
na peronie zapadłej stacji kolejowej
nie powinien minąć, jak pozostałe.
Jeśli zapomnę Twojego spojrzenia
w tamtą chwilę, niech uschnie moja prawica
i przylgnie język do podniebienia mego,
jak pisał psalmista tysiące lat temu.
Niewiele zostaje po czasach młodości,
ale gdy przycinasz różę w ogrodzie,
podnosząc do ust palec po ukłuciu,
znów wraca ten zatrzymany czas,
a wiatr ciepły w oczach przypomina
powiew przejeżdżającej lokomotywy,
w tamten dzień, który nie minął.