Dzwony
Stos połamanych cegieł tworzy wieloznaczność,
Sterczą kolczaste drzazgi zwalonej kopuły,
W niebyt odeszło piękno, proporcja i gładkość.
Na potłuczonych okien błyszczące okruchy
Skrwawione słońce zerka wejrzeniem zdziwionym
A po gruzach się snują – jak zbłąkane duchy
Światłocienie wypełzłe, blade, umęczone.
Ponad pustką zbolałą, o barwie granitu,
Brzmi pogłos sześciu dzwonów głuchy i mosiężny.
W szarosinej oprawie zranionego świtu
Wciąż trwa szorstki, chropawy, złowrogi, potężny,
Choć dzwonów tych urwanych poranione ciała
Pokrył już alabaster błyszczący i biały…