Spsik nie łoddo
no jó, psiónto, brok wstowoć.
Sómpś człoziekoziu, pozieduwa z rena,
i łóń zgniły i psiyrzów wylyźć nie chce.
A przydzikuna sobzie eszcze tlo na pu minuta.
Am pomyśloła, i zaro mi sia princesa przymarzuła.
Łóna spiywała najpsiankniejszo spsiywnio,
i sia do mnie słodziuchno łuśniychała,
i am ło bożam śwecie zaboczuła.
Sen mi się przyśnił w kolorze czerwonym,
A w nim było słowo, które tak bardzo kocham.
Za ulami w sadzie Ciebie szukam,
w lasku gdzie jeżyny i dojrzałe poziomki,
i tam gdzie jaskry w bukietach przy strudze.
Dziś dzwonią mi tamte chwile,
a w sercu tatarakiem grają organy.
I znów uciszasz krzyk donośny naszych dziecięcych kwileń.
W dłonie jak w kule świat zagarniasz,
troski na wieki zamykasz w drewnianej szkatule.
Mamo, piszę list znów,
proszę mów do mnie tylko nam znane słowa na powitanie.
To przecież nie jest pożegnanie.
Porozmawiaj ze mną, przytulaj.
Te bliża i dale, w snu ukryte dotykach,
z Tobą jeszcze raz zatańczyć na łące w czerwonej sukience.
Mateńko Najświętsza, to tylko w snach jest możliwe.
Spsik nie łobdo- sen niemożliwy.
Zyger- zegar.
Sómpś- złośnik.
Pozieduwać- podpowiadać.
Zgniły-leniwy.
Przydzikuna sobzie eszcze tlo pu minuta-
zdrzemnę sobie tylko pół minuty.
Przymarzuło- przyśniło.
Princesa- księzniczka.
Łóna- ona
Spsiywnio- piosenka
Am- ja.
Zaboczuć- zapomnieć