Świty
Rozdzwoniła się znów ta słoneczna cisza,
a wiatr zagwiżdże może tylko na palcach.
Campo di Fiori tej wszechrzeczy pokusa,
jak lustro płynie tam na odwilży walca.
Barwnych karuzeli rozkoszą natchnienia,
miarą krzyku, czy mistyfikacji oddechach.
Brzaski i świty- dziś popioły milczenia,
w głodzie bliskości i Fausta otchłaniach.
Polne kwiaty, i dalej lubię Goethego.
Oto świat w którym mewy już nie płaczą,
kaskadą zdumień i nie wiem dlaczego.
Dzieci znów językiem ptaków mówią.
Cud miłości i hołd dla świata potomnych.
grzechów pierworodnych wiosny niepomnych.