Ziśniowy sod
Ziśniowy sod łuwoloł sia kele strugam.
Bóg pozlotuwał włosy grzebzianiami, niebam.
Annioł ksiotom łoczy rozewrzaniał.
Jasiań jiydzie , a zielgie só tropy ziolne.
Zonelnblumy, malwy, plumki?
Nie tlo maciejka, a może ranka Mamy?
Bo gdy łogród przydziuknał,
łóne na zieczór puchniały.
Pomrzyć mus, niam przydzie mniesiunc
tintawy
Wiśniowy sad położył się koło wodospadu.
Bóg włosy poplątał grzebieniem podniebnym,
a Anioł znów kwiatom oczy pootwierał.
Jesień idzie krokiem wielkim wełnianym.
Słoneczniki, malwy śliwki?
To maciejka z ręki mojej Mamy.
Bo gdy ogród przysypiał,
ona tak niemożliwie pachniała.
Umrze, nim wzejdzie księżyc atramentowy,
Wiśniowy sad z siłą wodospadu.