matka mądrych...
szafirowe niebiosa odbijały
Twoje po wielekroć oczy
łagodne, smutne
jak wierzba co czasami
w polu od wieków
płacze i płacze
tak twoje włosy rozwiewał wiatr
chyba prosto z krain
Północy
dziś wiem że nie myślisz
o mnie tak często albo nigdy
ja ćwierć wieku czekałem
na zarośniętym dzikim winem
niegdyś życiem tętniącym
starym dworcu miłości..
przeminęło lat wiele
a ja zamiast zapomnieć
wciąż widzę dwa szare
śledzące każdy nasz krok
cienie
I ty czekałaś lat niemało
byłem twoim pierwszym
byłaś pierwszą i ostatnią
widać nie dość umiłowaną
jechaliśmy we śnie pociągiem
nie wiem już skąd ani po co
maszynista na wirażu nie
zwolnił…
cały czas przy łóżku
czuwam Twoim
i mogę tylko dłońmi mymi
twoje ogrzewać dłonie
mijają wieczności sekundy
i nim minie ta noc w ciemnicy -
matce głupich co nie umiera
wbrew beznadziei wszelkiej
zaufać…zaufać…zaufać...
po trzykroć trzy razy
trzeba
***
autor: rafał sulikowski
/pisano w Borówcu, 09.03.24/