Czasołak
siedziałby nieruchomo na tronie.
I śledziłby przez wielką lunetę
ludzi, co jak mrówki wciąż zagonione.
I tak siedząc na wysokościach,
nieruchomo na swoim tronie
zapominałby o obowiązkach.
Z pasją zacierałby starcze dłonie.
I tak ciągle by się im dziwił,
gdzie tak biegną te małe istotki.
Księgę żywą by przez to uczynił.
O tym jak ludzie przędą sobie troski.
Widząc wszystko z początku i końca,
pojąć nie mógłby, jak to się dzieje,
że wszyscy od starca po brzdąca,
tak jak Syzyf, piszemy swe dzieje.