Kochanek księżyca
z niepokojem wygląda wchodu słońca.
Zanurzony w atramentowej ciemności,
oswojony z pohukiwaniem sowy
i ledwo słyszalnym szumem skrzydeł
nocnych motyli.
Nie szuka przyjaciół za dnia.
Srebrzyste korale porannej rosy,
nanizane zalotnie na źdźbła trawy,
nie budzą w nim zachwytu.
Promienie słońca,
igrające na tafli wody,
sprawiają, że staje się bardziej ostrożny.
Zatrzymuje się na moment
przy kępie paproci,
by stać się niemym świadkiem agonii
mało sprytnej muchy.
Złapała się w lepką sieć pajęczyny.
Nie czuje żalu…
Natura daje znać o sobie
w najbardziej bezwzględny sposób.