Słowa, słowa, słowa...
od ich nadmiaru boli głowa.
Strzelam słowami w głuchej ciszy,
może je wreszcie ktoś usłyszy.
Te wszystkie niewypowiedziane
zostaną szybko zapomniane.
Czasem padają u Twych stóp
abyś je podnieść z ziemi mógł.
Są trochę zakurzone i bez blasku,
od dawna tkwią w ciszy potrzasku.
Sam zobacz co się z nimi stanie
jeśli miłości każde z nich dostanie.
Wtedy nabiorą barw rumieńców,
od słońca, nieba i kaczeńców.
Zmienić się mogą w anielski chórek
co skrzydła ma z bieluchnych piórek.
Każde ma przecież swoje miejsce
i chce być zawsze najpiękniejsze.
Zarodkiem słów twe myśli są
bez myśli słowa sennie śpią.
Strój słowa z kamertonem uczuć
pozwól im znów smak życia poczuć.