***jak Frasobliwy podparł brodę...
rok 2006 - diagnoza w Witkowicach
początki zwyrodnienia naczyń obuocznie
"bez leczenia ślepota..."
zlekceważenie
przeminęły lata
nagle w sobotę
błyski w lewym oku
taksówka na ostry
na Fiołkowej diagnoza
"zwyrodnienie naczyń
zaawansowane obuocznie"
do tego odklejanie siatkówki
w lewym oku
skierowanie - natychmiast
była sobota ostatnia
kwietnia
nazajutrz wynosili wysoko
Człowieka w bieli
do siódmego - najwyższego
nieba...
modlitwa - cóż pozostało
drugiego maja w poniedziałek
najpotrzebniejsze rzeczy spakowane
taksówka - prosto na Kopernika
gdzie pracowała babcia i Rozalia
pewna mistyczka...
w rejestracji podejrzanie szybko
jakby ktoś tym wszystkim kierował
puścili bez kolejki - tłum ominąłem kalek
wszyscy zabandażowani
nikt nie miał tam zdrowych oczu
wcale...wcale...
kartka ze skierowaniem z Fiołkowej
badanie takie jak w sobotę
bez atropiny - nie trzeba było...
lekarz spuścił głowę
tego nie zapomnę
pół minuty w ciszy zupełnej
ręka podparłszy podbródek
jak Chrystus frasobliwy
na mistycznych rozdrożach
medytował na czymś
nie rzekł ani słowa...
zawołał lekarkę
"niech Pani to zobaczy"
a ona za chwilę
"doktorze, ja tu też nic
nie widzę..."
świat stanął nam wtedy
na głowie
do dziś otrząsnąć się
nie mogę...
***