Żadnych ciastek /15/
Pamiętam wszystko. Mówią, że mózg zapamiętuje każdą sekundę naszego życia. Potem, gdy umiera, wywołuje “burzę” elektryczną neuronów i w trakcie kilkunastu sekund, gdy postępuje niedotlenienie, odtwarza całe życie, każdą sekundę. Człowiek subiektywnie przeżywa swoje życie od nowa. Obiektywnie umiera szybko. Jednak nie tak jest w odczuciu pacjenta. On naprawdę ma wrażenie, jakby nie tylko mógł raz jeszcze przeżyć wszystko, ale na dobitkę odsączyć wszystko, czego doświadczył złego albo co on sam źle zrobił. Dlatego wiem, że ciało, bo mózg jest cielesny, pamięta wszystko. Choć na co dzień nie mam dostępu. Bo nie ma takiej potrzeby. Podobnie jest z energią. Nie ma potrzeby wysilać się nadmiernie. W ten sposób oszczędzamy zasoby na sytuacje szczególne. Jak ta, kiedy kobieta dosłownie podniosła samochód, aby wyjąć spod niego swe dziecko. Gdyby kazać jej to zrobić ot tak, nie dałaby rady. Nie czułaby sensu, więc nie uruchomiłaby zapasów energii, aby unieść auto. Mówiąc, że pamiętam wszystko, zwracam uwagę, że nie korzystam teraz z całej dostępnej wiedzy. Bo nie ma takiej potrzeby. Ale gdyby ktoś mi przyłożył nóż do gardła i kazał coś sobie przypomnieć, wysiliłbym się wtedy maksymalnie, aby odpowiedzieć poprawnie. Jesteśmy leniwi. Oszczędzamy zasoby. Na później. Na “czarną godzinę”. Już tak jest. Nie oceniam. Nie krytykuję. Z tym, co jest trzeba się pogodzić. I gromadzić tak dużo pozytywnych wrażeń z życia, myśli, emocji, wyobraźni, żeby pod koniec oglądnąć mega film w 4D z całego życia, subiektywnie przeżywanego w nieskończoność. Nawet sny się wtedy powtarzają, wyjąwszy te koszmarne. Więc w tym momencie niby dla otoczenia umieramy szybko i nieodwołalnie, ale jest inaczej - oni nie reagują już na bodźce zewnętrzne i niejako “śnią” swe życie, tylko im się zdaje, że to jest naprawdę. Podobnie, jak idziemy co noc spać. I jesteśmy pewni, że to, co śnimy, dzieje się naprawdę. Tak bywa w psychozie. Pacjent jest przekonany, że rzeczywiście widział anioła, obcego, diabła czy jakiegoś świętego. Dla niego to jest prawda. I nie ma znaczenia, że “obiektywnie” tam nie ma nikogo. Bo liczy się nie to, co obiektywne i wspólne, na przykład dobro ogółu, tylko jednostka, jej przeżycia, jej prawa i prawda, jej emocje. Nie jest ważne, że tak naprawdę oni nie widzą nikogo - dla nich to jest prawdziwe. To już nie logika klasyczna. To logika, właściwie paralogika wielowartościowa, modalna. Polega na tym, że nie wybieramy między albo-albo: prawda-fałsz, dobro-zło, lecz włączamy trzecią opcję: i prawda i fałsz; ani prawda, ani fałsz - jest jeszcze “inaczej”. Nie wiemy, jak jest. Ale na pewno inaczej niż nam się zdaje, podobnie jak wydaje się tylko chorym, że kogoś słyszą. Nieistotne, że te głosy są urojone - one są prawdziwe w możliwym świecie. Teoretycznie twierdzenie, że “ktoś mnie śledzi”, może być prawdą, nawet w realnym świecie, że służby specjalne mnie podsłuchują, a tym bardziej w niezliczonych światach możliwych. Jest taki świat, w którym to, co widzę, a czego nie widzą “normalni”, jest prawdziwe. Można rzec, że chorzy widzą to, czego nie ma, a zdrowi nie widzą tego, co jest. I stąd wszelkie kłótnie - nie ma już “albo-albo” i tertium non datur (trzeciej opcji nie ma). Właśnie jest. Nie tylko “i to - i tamto”, lecz nawet czwarta opcja: “ani to - ani tamto”. Wiemy, że jakoś jest. Ale nie wiemy, jak. Wiemy, że wysunęliśmy bardzo dużo hipotez na jakiś temat. I nie wiemy. Musimy wtedy powiedzieć, że “nie jest ani tak, ani tak”. Jest jeszcze inaczej. I to wyzwala, otwiera, poszerza horyzonty. Bo wybór między dwiema opcjami to zbytnie zawężenie perspektywy. A nawet między trzema - też. Potrzeba nam być może nieskończonej możliwości wyboru. Tylko taki świat byłby w pełni wolny…
Takie dziś były myśli. Zajmuję się trochę sztuczną inteligencją. AI nie zabije ludzkości. Jak miałaby to zrobić? Przecież, jeśli robot zwariuje i zacznie niszczyć coś otoczeniu, dostanie schiza, to można głupiego robota wyłączyć, zastrzelić, odciąć zasilanie. Wszelkie tony kasandryczne są jak zwykle przesadzone. Natomiast chatboty, jak GPT-4 będzie można używać do nauki, pracy czy rozrywki, ale też do złych celów. Ale tak jest ze wszystkim, począwszy od mitycznego noża po roboty. Zanim świat dzięki AI się poprawi, wyręczy ludzi od nudnej pracy odtwórczej, to będzie pogorszenie. Zawsze tak jest. Miliony chwilowo stracą pracę. I będą musieli uczyć się całe życie. Zmieniać zawody, branże, stale się dokształcać. Mała grupa się nie dostosuje, także z przyczyn urojonych, że na przykład chipy są złe. Nie są takie złe. Pomogą ludziom chorym, niepełnosprawnym, którzy mimo próśb i modlitw nie zdrowieją. Ale nikt nie zatrzyma starzenia się. I nikt nie da AI życia duchowego. To pozostanie na zawsze nasze. Będziemy odciążeni od nudnej roboty, przede wszystkim fizycznej. I będzie czas dla rodziny, na hobby, rozwój wewnętrzny. Pojawi się też nuda - jedziesz autem Tesli i nic nie robisz. Nie możesz czytać, bo w każdej chwili musisz być czujny i przejąć stery. Więc pojawi się ten problem. Ale na to jest rada - poszerzona rzeczywistość VR, czyli najnowszy wynalazek Google. Okulary, które robią wszystko - wyświetlają filmy, pokazują teksty, obrazy, odtwarzają muzykę, a nawet edytują to, co widzisz, zapisują, wycinają fragmenty obrazu, co może przydać się na polu walki, podobnie jak noktowizory. Poszerzona i mieszana rzeczywistość w 3D to już nie bajki. Nadchodzi nowy świat. I wcale nie musi być taki zły. Zawsze ludzie bali się nowego. A potem nowe staje się stare i nadchodzi nowe nowe. I tak to się kręci. Tylko czy poradzimy sobie z sensem? I ze śmiercią? Oczywiście, nie. Ale życie nie będzie tak ciężkie, jak bywa. Dosłownie będzie lżejsze. Oczywiście gdzieś w XXIII wieku najwcześniej. Jeśli AI się nie pomyli i nie wystrzeli rakiet z głowicami. Bo póki co AI może mieć urojenia i zwariować. Takie dziś filozoficzne myśli mnie naszły…
***