Żadnych ciastek /20/
zostaw ten świat
zamknij wszystkie
okna
a wtedy otworzą się
drzwi
wrota percepcji
z tamtej strony
lustra
czy coś zaczynasz
rozumieć...
***
Tyle razy mówiłem. Nikt nie posłuchał. Śmierci nie musimy się bać. Boimy się raczej agonii, braku leków przeciwbólowych, samotności, zresztą - gdy ktoś umiera, choćby koło niego był autobus dawnych przyjaciół, miłości czy znajomych, niewiele to daje. Rodzimy się samotni, ale nieświadomie. Umieramy raczej świadomie, ale wielu ludzi z demencją umiera już za życia. Zapominają o piekle, które ma czekać na grzeszników, o Bogu, o sobie i swych kompleksach. Pewna kobieta stała się szczęśliwa, gdy…w wypadku straciła wszystkie wspomnienia. Reset. Zaczęła od nowa wszystko. Stała się przebojowa i pewna siebie. To nie żart. Niszczy nas pamięć o złu, które wyrządziliśmy, bardziej lub mniej świadomie oraz o złu, które - chcąc nie chcąc - ktoś nam wyrządził. To wszystko. Opiera się to wszystko tylko na pamięci. Bez pamięci nie istniejemy. Żyją tylko nasze zwłoki doczesne. Dlatego utrata pamięci, której tak się obawiamy przed śmiercią to prawdziwe błogosławieństwo. Bo jak się wyspowiadać z niepamięci?
Ponadto kult młodości i życia “tu i teraz” jest krótkowzroczny. Co z tego, że żylibyśmy tu tysiąc lat, skoro i tak czeka nas koniec. Jeśli chcesz wyjść z depresji, a szczególnie różnych urojeń - nie dziel rzeczy świata tego na istotne i nieistotne. Oddzielasz je i dokonujesz selekcji, myśląc, że skoro są rzeczy istotne i nie, to trzeba te drugie zignorować i po sprawie. Nie. Nie ma rzeczy istotnych - wszystko jest względne. Einstein wspiera tezę, którą wypracowali już w średniowieczu teologowie, że “byt jest przygodny”. Mogło go nie być, ale jest. Lecz nie jest konieczny, ani absolutny. Konieczny jest tylko Bóg. Skoro chcesz Go spotkać, musisz przestać sądzić, że coś jest ważne, a coś nie. W perspektywie ostatecznej nic nie jest istotne. Tylko ci, co potrafią zignorować nie tylko wszystkie bodźce zewnętrzne, ale wewnętrzne, cały świat - zaczynają śnić na jawie, marzyć. To tak, jak we śnie - zamykasz oczy, wszystko znika, przestaje mieć znaczenie, odpływa. I zamykasz uszy, nie czujesz też dotyku materaca, ani smaku zjedzonej wieczorem pizzy ani zapachu wąchanego kleju. Nic się w nocy nie liczy. I wtedy umysł albo mózg lub dusza - jak wolisz - oderwana od wszystkiego nagradza cię snem. Czemu nie spróbować ignorować wszystko zanim się zaśnie? Może im mniej bodźców, tym lepszy nastrój. Może nie ciągła aktywność, wielość zadań i bodźcowanie dopaminy. Może trzeba oderwać się - distacco w tradycji redemptorystycznej - od świata, aby otworzyły się drzwi innej percepcji? Jak to było dawno, dawno temu…
***
gdy zamkniesz oczy
otworzy się inny
wzrok
gdy zatkasz uszy
w ciszy ducha
zagra symfonia
gdy dotyk ustanie
dotkniesz szczęścia
co nie mija
gdy smakiem się obejdziesz
przedsionek raju
posmakujesz
gdy zapachy odetniesz
radości nieziemskich
skosztujesz...
***