Szlak rowerowy
Na kierownicy trzymam ręce
W pokoju dwa rowery mam
Więc kilometry na nich kręcę
Po pracy gdy nadejdzie czas
To zamiast błąkać się po parku
Zapinam swój błękitny kask
I pędzę na złamanie karku
Tam gdzie dojadę nie wiem sam
Nie wiem też nawet czy powrócę
Lecz dobrze wiem, że radę dam
Ja z mojej drogi nie zawrócę
Nie straszny mi czołowy wiatr
Nie straszne mi gwałtowne burze
Gdy zawirował wokół świat
I powyrywał wszystkie róże
Na trasie mijam dzień po dniu
Te same bez wyrazu twarze
Jakby im ubywało tchu
Jakby im brakowało marzeń
Wyzwaniu zawsze mówię tak
Już nie oglądam się za siebie
Dziś czuję się jak wolny ptak
Który szybuje po swym niebie