- * * * -
by przestał… By umilkł
na 60 sekund,
umilkł i spróbował jeszcze raz.
Jeszcze raz zaśpiewać,
wzburzyć inaczej morze.
Rzucić gdzie indziej
sztorm, naszą łódź
nakierować na inną
planetę…..
Włożyłam chustkę
na cienkie, blade
ramiona drzew;
lecz wtedy brakło
kilka chmur!!!
Sprowokowałam spóźnienie
powstania piekła, lecz
za to oni wciąż tu są.
Ich twarze, ich błędne
oczy wyzierają
spod stóp!!!
Daleka wędrówka,
daleka niepamięć;
lecz pamiętam
piosenkę - dyrudyru.
Stanęliśmy twarzą w twarz,
tarczą o tarczę.
Powtarzam, wymieniam
o czym jeszcze nie napisałam…
Zapadły dom, cegła jeszcze
się trzyma, choć brakuje
pół ściany. To ludzie
z sąsiedniej wsi wynieśli,
postawili kominek
– zapewne pieką świnie,
koty, psy.
Co złapią to zjedzą.
Zapadły dom, zawsze
możesz tu spocząć,
zmęczony bezdomny
– to może być twój dom.
Ustaw wannę,
stół i flaszkę.
Masz drżące dłonie
i drżący głos.
Zaczniesz ściągać
łachmany i spojrzysz
w okno a tam…
Dosyć!!!!
Ten wiersz
miał być o nas,
o ludziach.
Możemy zacząć od nowa…..