Miej litość
co ciebie
kochanie napadło
i czym sobie na to zasłużyłem
przecież śniadanko
z kawusią
serwuję ci do łóżka
a ty
mnie od kanalii wyzywasz
bój ty się Boga moja miła
no dobrze już milczę
tylko przestań mnie gnębić
powiedz
co mam jeszcze zrobić
a wykonam wszystko
by mieć święty spokój
i sumienie czyste
nie znęcaj się nade mną
proszę
już biorę ten worek
i na śmietnik wynoszę
po drodze zakupy zrobię
na pocztę też skoczę
buty od szewca odbiorę
kosz z magla przyniosę
lista jest długa
jak droga
ze Śląska do Sopotu
muszę się spieszyć
by nie narobić sobie
w domu kłopotu
bo za drobne przewinienia
czekają mnie srogie kary
ja jestem chyba fajtłapą
albo żoneczki kochanej ofiarą