Zakup
aż skarpetki mi się spociły,
Że pewien Donald tak się upił
iż nagle TVN wykupił.
Wziął od Elona trochę drobnych
i choć się ozwał krzyk żałobny,
przełknął burbona trzy kropelki
i kupił niczym w sklepie żelki.
Wyszła po chwili wielka kicha,
taka od Suwałk do Wałbrzycha.
Kir rozwieszono w mig na płocie,
w Wilanowie i gdzieś w Sopocie.
Bo któż ma stwierdzić w wielkim zwidzie
kogo j...ć i nienawidzić.
I cóż że werwa duszę kusi,
stoją jak smarkacz bez mamusi.
Nikt argumentów nie podrzuci
przyklękną zgaśli i zaszczuci
jeśli zobaczą na ekranie,
jak premier kłamie na śniadanie.
Na obiad hitem nas zaskoczy,
że na Donalda nic nie psioczył,
a na kolację drogi kumie
powie jak prawdę on rozumie.
I choć z zapałem ich szukali
znikli jak dym dotąd wspaniali,
Kuba co pachnie jak lawenda,
oraz Monika i Kolenda.
Padną przecięci żalu rzazem
„kodziarze”, oraz „silni razem”.
Bo któż im wskaże ewolucje,
jak można obejść konstytucję.
Kasta też klęknie na kolana,
nie mając wsparcia proszę pana.
W swym przekonaniu w mig pobłądzi
nie wiedząc w końcu kto ma sadzić.
Żona się pyta co się dzieje
że się przez sen jak głupi śmieję?
A moje zmysły walca grają,
licząc ze sny też się spełniają.