Ostatni
gubię sekundy na osi czasu.
Wśród pretendentów zwykle ostatni.
Mdły w swej słodkości, cierpki od kwasu.
Zbieram uśmiechy oddarte z twarzy
i je przerabiam na cel sam w sobie.
Po prawdzie, nie mam już o czym marzyć,
częściej do drogi się w dal sposobię.
Tęskniąc za smakiem gorzkich migdałów
sprzedaję ludziom głodne frazesy.
Prawdy przejrzałe, sterty banałów,
sianem wypchane esy floresy.
Uciec, lecz dokąd? Skryć się przed światem?
Zaraz mnie znajdą, wyciągną z dziury.
A potem krótka rozmowa z katem,
bym wpisał pesel w treści faktury.
Siąść czasem pragnę na stromej skarpie,
gdzie woda zżera piaski mierzei.
Niechże za włosy wiatr ostro szarpie,
by zredukować resztki nadziei.
Gdy już mi przejdzie chęć by bić pianę
i świat naprawiać przesłaniem wierszy
liczę, że bilet w ręce dostanę
z treścią, "ostatni, staną się pierwsi".