PRZEDWCZEŚNIE
(1/4)
zmarli zawsze przychodzą wcześniej –
jakby nie wierzyli w kalendarze
wiedzą, że pamięć nie znosi pośpiechu
więc schodzą po cichu z marmurów
z liter, które już nie bolą
porządkujemy miejsca spotkań
odgarniamy kurz z imion
czytamy sentencje o wieczności
co brzmią jak powtórka z nadziei
którą kiedyś snuliśmy wspólnie
zanim zapalimy znicz –
oni już są, ze spokojem ducha
nieruchomi, znajomi, lekko przejrzyści
patrzą, jak ustawiamy kwiaty
w symetrii winy i miłości
jesień też to rozumie –
stoi obok, w szalu z mgły
raz zwieje mocniej, by przypomnieć
że żaden płomień nie trwa bez powodu
unosząc dym w przestworza
a potem, zamiast łez
spływa liśćmi – tak, jakby płakała
za wszystkich po trochu
bezinteresownie, naturalnie, barwą
swoich oczu zapala znicz
