X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Nieme ptaki (Ostrzeżenia)

Wiersz Miesiąca 0
proza wierszowana
2021-03-26 07:31
W prezencie dla R.

!Ostrzeżenia!
mafia; niesubtelny homoseksualizm; wspomniana próba samobójcza; sceny mniej lub bardziej brutalne; wulgarny język; ogólnie jeśli to Twoje pierwsze podejście do moich prac, to lepiej przeczytaj najpierw ,,A imię jej brzmi... Bajarka", żeby zobaczyć, czy Ci podejdzie.
Przy wejściu przeszukano go dwa razy,
szczegółowo i niemal brutalnie.
Później przeszedł przez szereg skanerów,
a okulary w metalowej oprawce
musiał zostawić po drodze.
Jego czarny,
trzyczęściowy garnitur
łapał światło żarówek
w haftowane na nim kształty
kwiatów i chińskich smoków.
Jego gardło opasywał krawat
w kolorze granatu tak nasyconego,
że niemal nie różnił się od czerni.
Kołnierzyk nie zasłaniał kilku lśniących łusek
i wyciętych na gardle ,,skrzeli”
stworzonych tępym nożem,
gdy jeszcze był dzieckiem.
Ten, kto to zrobił
nie był chirurgiem
i brakowało mu zręczności,
ale udało mu się
uszkodzić struny głosowe.
Mężczyźnie towarzyszyła obstawa,
która nie należała do niego,
a jedynie pilnowała,
by nic głupiego nie przyszło mu do głowy.
- Ryba na suchym lądzie
szybko ginie-
powiedział ktoś jadowicie,
a gdy mężczyzna się odwrócił
i zamigał grzeczne powitanie,
nowoprzybyły zaśmiał się pogardliwie.
Był pokryty tatuażami,
głównie przedstawiającymi węże,
które wystawały z rękawów,
kołnierzyka i nogawek,
a jego marynarka
w beżowo-różowym odcieniu
nie pasowała do białych jeansów
i szarej koszulki
z logiem jakiegoś zespołu.
Niemy mężczyzna zamigał:
- [Panie Hantagan,
to zaszczyt,
że postanowił Pan
rozmawiać ze mną osobiście].
- Jonasz, Jonasz,
jesteś taki miły i układny.
Pomyślałby kto,
że trzymam twoje zwierzątko
z bronią przystawioną do głowy.
- [Chcę to załatwić pokojowo,
to nie jest najlepszy czas
na słowne przepychanki].
- Jasne, jasne –
podszedł do niego
i oparł się na jego ramieniu,
ignorując fakt,
mężczyzna spiął się pod wpływem dotyku.
Prowadził go, nie dbając o to,
że Jonasz musiał się garbić,
jako ten wyższy,
czy, że musiał skracać krok.
Wężowy człowiek
wydawał się jednym z tych,
którzy na ogół
nie przejmują się wieloma rzeczami.

Weszli do pokoju
o jasnych, obitych gąbką ścianach,
które sprawiały,
że pomieszczenie było
idealnie dźwiękoszczelne.
Na niskim drewnianym stoliku
stały dwie czarki z herbatą
i talerzyk ciastek.
- [Widzę przynętę,
ale gdzież wędka?]
- Oh, doprawdy.
Skąd w tobie taki brak wiary? -
Usiedli na plecionych matach,
krzyżując nogi.
Jonasz Whitlock
wyprostował plecy,
dominując wzrostem
nad garbiącym się
Aurelio Hantaganem.
- [Doskonale wiem,
że pańskie strategie dyplomatyczne…] -
Jego dłonie zamarły,
zaprzestając pokazywania kolejnych znaków.
Łatwo jednak było się domyślić,
czego nie powiedział.
- Niestandardowe?
Nieszablonowe?
Niesamowite?
- [Słowo, którego pan szuka
to „nieakceptowalne”].
- Ponurak z ciebie –
na jego twarzy zatańczyły
cienie rzucane przez arowany,
które spokojnie przemierzały
swoje szklane królestwa.
Ryb było sześć,
każda w innym kolorze.
Czerwono-czarna
wydawała się największa
i najinteligentniejsza.
Jej czarne oczy
wyglądały, jakby
śledziły każdy ruch Jonasza.
- Widzisz, przyjacielu
to nie tak,
że mam coś przeciwko
grupie Onikisuburēdo* lub tobie.
Nie wchodzimy sobie w paradę,
prawda? –
poczekał, aż mężczyzna
niepewnie skinie głową.
– Ale twoja ptaszyna
wleciała na mój teren
i próbowała pożywić się
moim ziarnem.
To naturalne,
że moje psy się zdenerwowały -
Jonasz zamknął oczy,
lecz tylko na ułamek sekundy,
żeby nie zachęcić węża do ataku.
Ostatni raz był tak napięty,
gdy mając pięć lat,
uciekał z podpalonego burdelu,
w którym się urodził.
Nijaki budynek
w samym środku
dzielnicy czerwonych latarni.
Oto kim był.
Synem prostytutki
i bezimiennego mężczyzny,
którego twarzy nie znała nawet matka.
Jego bose stopy
wygrywały ponury marsz na betonie,
gdy uciekał,
uciekał,
uciekał.
A i tak go dopadli
oraz pozbawili głosu.
- [Zapewniam,
że to się więcej nie powtórzy.
Pokryję szkody] -
Hantagan prychnął pogardliwie,
wykonując gest,
jakby chciał sięgnąć po czarkę,
ale powstrzymał się wpół ruchu.
Upewniło to Jonasza w przeczuciu,
by niczego nie tknąć.
Jego wnętrzności zacisnęły się
z lęku, gniewu i czegoś obcego.
- Nie ma potrzeby pokrywania szkód.
Zresztą,
co to za szkody?
Ptaszyna jedynie zaprzyjaźniła się
z Akane** -
wskazał leniwym gestem
na czerwoną arowanę.
- Mieliśmy ją w transporcie
i twój słowiczek
wdrapał się do samochodu,
gdy nie patrzyliśmy.
Nie wykradła jej, tylko patrzyła.
Za patrzenie nie trzeba mi płacić –
coś w tonie węża
zaświeciło wszystkie ostrzegawcze lampki,
jakie Jonasz miał.
[Chcę tylko ją odzyskać,
proszę].
- Nie ma z tobą zabawy.
Kiedyś byłeś inny,
straciłeś do reszty pazur -
Mężczyzna wstał,
a Jonasz śledził go wzrokiem.
- Zrobili to tępym nożem,
zostawiając na gardle
rany…, skrzela..., blizny…
Przecięli struny głosowe.
Nie chcieli,
żeby wyśpiewał ich tajemnice.
Mały wróbelek,
który wyrósł na kazuara.
Lękano się go
i jego noża,
szybszego niż grzechotnik.
Porozumiewał się na migi,
kreśląc słowa w powietrzu
olbrzymimi dłońmi… -
położył mu palce na żebrach,
tam, gdzie zwykle ukrywał ostrze.
Whitlock zerwał się płynnym gestem.
Jego dłoń zacisnęła się w powietrzu,
na broni,
której nie miał przy sobie.
- [Przestań!].
- Dawno nie widziałem cię wściekłego.
Może coś jeszcze zostało
z dawnego ciebie -
Uśmiechnął się,
odsłaniając ostre zęby.
Jego pionowe źrenice
rozszerzyły się gwałtownie,
gdy uchylał wargi,
by poczuć narządem Jacobsona
woń gniewu Jonasza.
Rozdwojony język
zatańczył w powietrzu.
Oczy Jonasza zakryły trzecie powieki,
w powolnym,
dziwnie leniwym mrugnięciu,
gdy powoli rozluźniał swoją postawę.
- [Niemal zapomniałem,
jak uwielbiasz mnie drażnić] -
Zbliżył się, powoli podnosząc dłoń,
by musnąć skroń Aurelio.
Wnętrze jego dłoni
znalazło ukryte we włosach różki
pokryte maleńkimi łuskami.
Kiedyś łączyła ich specjalna więź,
ale to była przeszłość.
Jonasz znalazł sobie kobietę,
którą poślubił
i która urodziła mu dziecko,
a Aurelio pozostał tam,
gdzie był,
samotny i rozgoryczony,
znajdujący sobie co chwilę
nowych kochanków.
Dopiero później się pozbierał
i zerwał wszystkie kontakty
z mniej lub bardziej
jednonocnymi przygodami.
Teraz stał naprzeciw swojej dawnej miłości,
oboje z odsłoniętymi zębami
i bez broni u pasa.
Aurelio przygarbił ramiona
i obrócił dłonie wnętrzem do Jonasza.
Odważył się nawet
odwrócić do niego plecami,
gdy znów zasiadał przy stoliku.
Przed oczami mignęło mu wspomnienie
ostrych cieni,
które wymalowywały
łuski na łopatkach Whitlocka
w kalejdoskop zieleni i żółci.
Zaświerzbiły go palce,
w chęci sięgnięcia po papierosa.
Zamiast tego ujął czarkę
i opróżnił ją szybko.
Przestudzona herbata
miała korzenne nuty,
które oblepiły mu język goryczą.
Słyszał, jak Jonasz porusza się za nim,
ale nie odwrócił się,
by go obserwować.
Zamiast tego czekał,
aż wróci na miejsce.
Zaproponowałby mu sake
albo zwykłą wódkę,
ale wiedział,
że Whitlock nie tykał alkoholu.
Deski podłogi zajęczały cicho,
gdy Jonasz siadał.
- Ułatwię ci negocjacje,
po starej znajomości.
Pokażę ci, że jest cała i zdrowa.
Chcesz ją zobaczyć czy usłyszeć? -
Whitlock nie spodziewał się
takiego gestu.
Ostrożnie zamigał,
podnosząc palce do swoich oczu.
- Mogłem się tego spodziewać.
Mam tylko nadzieję,
że nie zaatakujesz mnie,
żeby ją zabrać?
- [To byłoby niehonorowe].
- Ostatni prawy człowiek króla,
oby topór władcy
okazał się równie sprawiedliwy -
Jonasz zaśmiał się,
swoim zgrzytliwym śmiechem,
którego kiedyś się wstydził,
ale nigdy nie powstrzymywał przy Aurelio.
Dźwięk nazwano raz
skrzyżowaniem miażdżonego żelaza
z sykiem ostrza na wyprawionej skórze.
Był często ostatnią rzeczą,
którą słyszała jego zwierzyna.
Hantagan podniósł telefon,
wcisnął szybkie wybieranie
i odczekał trzy sygnały.
- Przynieście ptaszka -
nakazał tonem twardym
i dziwnie rozbawionym.
Po kilku minutach,
do pokoju weszła dwójka ludzi,
kobieta i mężczyzna
w ciemnoszarych garniturach.
On miał ze sobą groźnie błyszczącą broń,
a ona klatkę, w której siedział
czarno-fioletowy ptak.
Zwierzę trzepotało skrzydłami,
obijając się o pręty,
pragnąc ze wszystkich sił
zbliżyć się do Jonasza.
Po skinięciu głową przez Aurelio,
drzwiczki zostały otworzone,
a ptak mógł usiąść na ramieniu Whitlocka.
-Daliśmy jej prochy
blokujące przemianę.
Przestaną działać za kilka chwil.
- [Jaka jest twoja cena?] -
Hantagan podszedł do akwariów
i otworzył ich górną część.
Czerwona ryba podpłynęła do niego,
a gdy ją wyciągnął z wody,
zmieniła się w kobietę,
o ognistorudych włosach,
ociekających wodą.
Jej oczy nadal przypominały
rybie czarne koraliki,
a odważnie wycięty kombinezon,
przylegający mokrą materią do skóry
miał nadrukowany wzór łusek.
Rysy twarzy kobiety
miały w sobie coś starożytnego.
Jej górna powieka opadała ciężko,
a wargi były lekko wydęte.
- Akane - przedstawiła się,
wyciągając smukłą dłoń.
- [Jonasz] -
odpowiedział jej,
składając lekki pocałunek
na podanej mu ręce.
Skóra, której dotknął,
była wilgotna i lodowata.
- Jak każesz sobie zapłacić za to,
że dziewczyna się w ciebie wgapiała? -
Uśmiechnęła się,
a coś w jej uśmiechu,
sprawiło, że Jonasz zrozumiał,
kto był prawą ręką Aurelio.
- Oh, to tylko dziecko.
Nie patrzyła z chęcią posiadania,
zapewniam cię.
To była zwykła ciekawość.
Zgodzę się na jedno jej pióro
i jeden kieł jej ojca -
Cena była rytualna.
To było coś między zwierzoczłekami.
Płacić za wykroczenia
kępką futra
lub jakimkolwiek innym fragmentem
ich zwierzęcej formy.
Wielu odrzucało to,
jako staroświeckie barbarzyństwo,
ale nadal kontynuowano te praktyki
głównie w organizacjach przestępczych,
czy kilku krajach w Azji
i Europie Wschodniej.
Jonasz przybrał swój odmienny kształt.
Jego pazury pozostawiły
podłużne ślady
na płytkach podłogowych.
Otworzył jasnożółty pysk
i choć nie była to groźba,
Aurelio i Akane cofnęli się o krok.
Mieli przed sobą pięciometrowego
aligatora o błyszczących złośliwie oczach.
Zwierzę było nieruchome,
oprócz podgardla
i przejrzystych powiek.
Zęby lśniły pożółkłą bielą,
ułożone w rządki
jak żołnierzyki,
które dzieci ustawiały w szyki,
budując im koszary z pościeli
i okopy z poduszek.
Te szczęki mogły zmiażdżyć człowieka,
grubą deskę, a może nawet żelazną sztabę.
Zwierzoludzie
byli silniejsi niż ludzie,
czy inne zwierzęta.
- Nie ugryzie? -
chciała upewnić się,
zanim włoży dłoń do paszczy gada.
- Chciałbym powiedzieć,
że będzie potulny jak baranek,
ale wszystko, co mogę
to zasugerować poleganie na jego honorze -
podniósł kącik ust w nieudanej
w parodii uśmiechu.
Kobieta wyrwała ząb
szybkim gestem,
o niespodziewanej sile.
Nawet gdyby,
Jonasz chciał odgryźć jej rękę,
nie zdążyłby zatrzasnąć szczęk.
Aurelio wyszedł,
nie chcąc patrzeć dłużej na to wszystko.
Oparł się o ścianę korytarza,
po czym uderzył w nią głową.
Przez chwilę wydało mu się,
że dostrzegł błysk czerwieni,
ale była to tylko iluzja.
Drzwi otworzyły się ze szmerem.
- Masz, zrób sobie wisiorek, czy coś -
Akane rzuciła mu kieł,
zanim ruszyła w kierunku swoich kwater.
W jej włosy wetknięto
opalizujące czarne pióro.
Złapał go jedną ręką,
bez zastanowienia.
Przedmiot był jeszcze ciepły,
choć starto z niego krew.
Prawdopodobnie Jonasz zrobił to osobiście
chusteczką z butonierki.
Czasami bywał niemożliwie ludzki.
Gdy byli jeszcze młodzi,
a pleców Aurelio nie zdobiły tatuaże,
marnowali czas,
wylegując się nago w łóżku Jonasza,
w jego małym, pełnym światła mieszkaniu,
gdzieś na obrzeżach miasta.
Niemal czuł jeszcze smak ich pocałunków.
Bzdury!
Zacisnął pięść,
a ząb nacisnął na skórę,
nie przebijając jej,
zbyt stępiony, by to zrobić.
Czy mogli jeszcze do siebie wrócić?
Czy Jonasz trzymałby go za dłoń?
Czy splatałby ciasno ich palce,
podczas utrzymywania mu rąk nad głową,
gdy brałby go jako swoją własność?
Czy byłby delikatny,
czy raczej brutalny?
Silny, niemal przytłaczający,
gorący i parzący dotykiem swojej skóry?
Czy tłumiłby jego krzyk swoimi wargami,
łącząc je w pocałunku
równie agresywnym,
jak ruchy jego bioder?
A może robiłby to bezosobowo,
w wyrachowany,
zimny sposób, od tyłu,
z imieniem swojej kobiety na ustach?
Whitlock wyszedł z pokoju,
a on musiał się pozbierać.
Wsunął kieł do kieszeni spodni.
Na dolnej wardze mężczyzny
dostrzegł plamę krwi,
ale nie skomentował tego
w żaden sposób.
Na ramieniu Jonasza
siedział jego nastroszony pupilek
wyglądający na rozdrażnionego.
Mężczyzna sięgał do niego co chwilę,
żeby upewnić się,
czy nadal tam jest.
- Wszystko załatwione? –
zapytał,
a Jonasz jedynie skinął głową
zbyt zmęczony i obolały,
by migać.
- Chodź, odwiozę was.
Pewnie nawet nie masz ze sobą samochodu? –
pokręcenie głową.
- Chciałeś nas szturmować w pojedynkę? –
położył mu dłoń na ramieniu,
zanim zdążył to przemyśleć.
Ptak zerwał się do krótkiego lotu,
po czym wylądował na podłodze,
zmieniając się w dziewczynkę.
Miała oczy Whitlocka,
ale rysy twarzy były miększe.
Może przez płeć lub wiek,
choć Aurelio podejrzewał wpływ genów matki.
Wyglądała na pięć,
może sześć lat.
Jonasz wyciągnął do niej ręce,
a ona wpadła w jego objęcia z piskiem.
Widział,
jak Whitlock przytulał ją
z tą charakterystyczną zaborczością
typową dla rodziców,
którzy bali się o swoje dziecko.
Uniósł ją nawet
i nadal nie odrywając jej od ciała,
posadził ją sobie na biodrze.
Wczepiała się w niego piąstkami,
jakby również bała się,
że ktoś mu ją odbierze.
- Chodźcie,
nie mam całego dnia -
jego głos stał się twardszy,
gdy odwracał wzrok.
Nie miał ochoty patrzeć,
na tą przesłodzoną scenę.

Usłyszał, jak mężczyzna ruszył za nim,
w drodze przez niemal identyczne,
pomalowane beżem korytarze,
różniące się jedynie
rodzajem kwiatów doniczkowych.
Drzwi otwierano przed nimi
na sam widok Aurelio,
a jego ludzie skłaniali głowy,
by okazać mu szacunek.
Samochód podjechał niemal bezgłośnie.
Kierowca był nijakim
białym mężczyzną,
szczupłym i żylastym,
w za dużych przyciemnionych okularach
i garniturze szytym na miarę.
Jonasz i Aurelio wsiedli,
uważając na małą,
która szybko zasnęła,
wyczerpana emocjonującym dniem.
Szofer włączył jakąś cichą muzykę,
która miała chyba mieć działanie uspokajające
i zapobiec rozlewowi krwi
na drogocenną tapicerkę.
Jonasz patrzył w okno,
a na jego wagach tańczył uśmiech.
- [Masz doprawdy paskudny gust.
Kiedy się to zmieniło?] -
zapytał, mrużąc oczy.
Dziecko w jego ramionach
poruszyło się we śnie.
- Hmm?
Masz coś przeciwko szarości?
- [Szarość mi nie przeszkadza,
gorzej z różem].
- Jakim różem?
- Twoja marynarka…
- Ahhh.
Aurelio wetknął papierosa między wargi.
Nie zapalił go
tylko ze względu na dzieciaka.
- Nie ja wybierałem ciuchy.
Odkąd dostałem kulkę w głowę,
widzę tylko na czarno-biało.
- [Zapytałbym,
czy tęsknisz za kolorami,
ale ty odpowiedziałbyś
pytaniem o mój głos] -
Hantagan zamknął oczy,
jakby chciał zakończyć rozmowę.
Kiedyś tego nie robił,
nawet jeśli nie chciał
wysłuchać Jonasza
i tak patrzył,
z szacunku i troski.
Nawet tej nocy,
gdy wszystko się skończyło.
- Widziałem już wszystkie barwy,
które chciałem.
Więcej mi nie potrzeba –
nie przyznał,
że kulkę sam sobie zasadził.
Po co?
Jonasz i tak by do niego nie wrócił.
Poczuł, jak jego żołądek się zaciska.
Uchylił oko, by zobaczyć,
jak mężczyzna uspokaja dziecko.
Azumi, czy jakoś tak.
Wyprostował się.
To nie był czas
na troskę o siebie,
na narcyzm.
Spotkał wzrok Jonasza.
- [Ja także wypowiedziałem
wszystkie potrzebne mi słowa].
* Obsydianowe ostrze
** Akane - Głęboka/Lśniąca czerwień
*** Azumi – bezpieczna przystań

Imię Jonasz wszyscy znają, wybrałam je ze względu na "rybne" nawiązanie, Whitlock znaczy białowłosy/biała bariera, ale ja użyłam go ze względu na brzmienie.
Aurelio - złoty (pasuje do koloru jego zwierzęcej formy) / Hantagan wymyśliłam, ale okazało się, że istnieje (tak to już jest ze słowotwórstwem)

Zwierzoludzie:
Aurelio Hantagan – Żararaka rogata
Jonasz Whitlock– Aligator amerykański
Akane – Arowana azjatycka – odmiana czerwona
Azumi Whitlock – Wilgowron mniejszy
autor

Ocena wiersza

Wiersz nie został jeszcze oceniony.

Oceny tego wiersza są jeszcze niewidoczne, będą dostępne dopiero po otrzymaniu 5-ciu ocen.

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Kornel Passer
Kornel Passer
2021-03-26
Widzę, że coś dużego, więc tylko ostrzę sobie apetyt na wieczorną lekturę. Pewnie jeszcze napiszę.


Meyling Nall
2021-03-26
Cóż, może faktycznie powinnam spróbować oddzielić wiersze od opowiadań i założyć konto na innym portalu?
[Postaram się nie sugerować feedbackiem :)]

Kornel Passer
2021-03-26
Moim zdaniem ciągle działa to, co kiedyś ci napisałem, to znaczy mimo, że jesteś przecież znana ze swoich tekstów poprzednich , to jednak ciągle w czytelnikach portalu odzywa się podskórne oczekiwanie na wiersz , a nie na opowiadanie, czy powieść. Oczywiście nie jestem wyrocznią, ale ja nie widzę , żebyś w czymkolwiek przesadziła. Tekst jest dłuższy ale jego długość jest uzasadniona treścią. Natomiast jest oczywiste , że tak długi tekst jest kwalifikowany z automatu jako opowiadanie, ale to nie powinno przeszkadzać. Myślę , że jeszcze poczekaj na reakcję. Dla mnie wykreowanie kolejnego świata przez ciebie świadczy o Twojej wyobraźni i talencie. To coś większego niż pisanie krótkich wierszy o uczuciach. Nie daj się zasugerować brakiem komentarzy. Niedawno byłem tu zaszokowany brakiem komentarzy pod znakomitym wierszem.... Pozdrawiam.

Meyling Nall
2021-03-26
PS. Pewnie dwa tysiące słów z okładem również nie przyczyniło się ,,na plus".

Meyling Nall
2021-03-26
Cieszę się, że przypadło ci do gustu. Po tym, że ruch pod tym wierszem ograniczył się do jednego komentarza wnioskuję, że przesadziłam. Cóż... może Jonasz i Aurelio wrócą, bardziej stonowani, by nie zniechęcać do siebie aż tak mocno? Może powinnam jednak odrobinę ściągnąć wodze wyobraźni, ponieważ się zagalopowałam? Nie wiem...

Nie lubię dokładnie opisywać ludzi, wolę podać kilka drobiazgów i skupić się na ich gestach i słowach. Chyba najlepiej opisałam H., ale on miał dla siebie dwadzieścia części, więc na to zasłużył :)

Kornel Passer
2021-03-26
Mocny tekst, napisany jak zwykle u Ciebie z dużą odwagą , która czerpie swoją siłę z wyobraźni. Wizualizacja postaci zwierzoczłeków, to zajęcie, które sobie czytelnik narzuca mimochodem, jako coś koniecznego i oczywistego. Mimo że podajesz nieco szczegółów jeśli chodzi o wygląd, to jednak powstrzymujesz się przed dokładnym ich opisem. Akcja rozwija się w tempie raczej powieściowym , mimo momentami gwałtownych i dramatycznych przyspieszeń, więc czekam na dalszy ciąg. Wspominki z życia, również erotycznego, wplecione w trwającą akcję , bardzo dobre. Sceneria iście filmowa i intrygująca. Pomysł na zwyczaje "handlowe" Twoich istot, ciekawy. Dużo szczegółów , które pobudzają wyobraźnię. Warto było wrócić tu wieczorem ., Dzięki! :)


Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności