Niewinna
najwyżej, jak zdołasz,
z lufą wbitą,
między łopatki.
,,Jestem bezbronna"
Nikt ci nie wierzy.
Przeźrocza kiecki,
w którą się wbiłaś,
by ukryć trupa,
kuszą ich wzrok.
Ten, który wygrał
ich ostrą sprzeczkę,
przeszukuje cię żwawo,
z pozwoleniem na wiele.
Nic nie znajduje,
co stwierdza z zawodem.
Syreny śpiew,
tak różny od mitów,
drażni odwykłe uszy.
Srebro bransolet,
ciężar kajdanów
połączone w jedno.
Nierealistyczne.
Z uśmiechem zrywasz się
do szalonego biegu.
Kulka przewierca
delikatną czaszkę.
Strzeliliby w serce.
Budzisz się, by zasnąć
i znów zacząć sny.