milczące kasztany
mija czas
a ona nadal
kochać pragnie
słońce
jej rzęsy
zalotnie mrugają
letnią tęsknotą
w kieszeni płaszcza
niesie milczące
kasztany
wśród nagich gałęzi
słychać westchnienia
niewidzialnych ptaków
w cieniu drzew
czeka ostatnie
niewypowiedziane
słowo
niedomknięty wers
jesiennego snu
co z wiatrem
odchodzi
przy pełni księżyca
przez szyby przenika
szara melancholia
w okiennych szparach
ukrywa się świat
deszczowy i ciemny
szukając początku
jak talizman ciepła
niecierpliwe dłonie
po wyblakłym
błądzą liście
na palcach wspomnień
zakrada się noc
i tuli jej sen
do swego
serca