ogniste rydwany
na moście Dębnickim wciąż stoję
wokół tłum krzyczy szalony
ja skoczyć w brud wody
się boję...
podzielony w sobie na dwoje
coś mówi - skacz
coś mówi - spróbuj jeszcze raz...
nagle tłum znika we mgle
wokół pusto i śpiew
odeszli z głowami w dół
a śpiew coraz głośniej
"zejdź tu..."
i widzę z wysoka dziewczynę
co tłum przegoniła jak Jezus
i tylko dlatego nie skaczę
I tylko dlatego wciąż walczę...
***
marmury lejące się zewsząd
wille z basenem i ogrodem perskim
natchnienia co tańczą jak im
zagrają
nieprzyzwoite łazienki
studolarówkami wytapetowane
obżarstwo do samego rana
gdy w tym czasie giną
ci którym szans żadnych
nie dano
puste dni jak spojrzenie bez miłości
od rana do wieczora walka
i coraz bliżej stąd aż do wieczności
tabletki milionami łykane
znieczulić mają na istnienie
przegrane
koniec zanim w ogóle się zaczęło
uroczysty obiad nie smakuje
gdy deser już dawno zjedzony
ktoś teraz umiera i bardzo się boi
że zamiast pól elizejskich
złe oczy ujrzy w siebie wpatrzone
ktoś się poczyna i nawet nie wie
ktoś się rodzi aby przecierpieć
wiele
jutro znowu to samo
chyba że nareszcie
powróci władca
rajskich błękitów
w ognistym rydwanie…
***
wiedza całkiem zbędna
być wszystkim i mieć wszystko
takie ambicje dziś ma
ogłupiona ludzkość
wreszcie udało się oderwać
od wszystkiego co stworzone
z każdą sekundą od Gai
jestem oddalony
miałeś rację apostole
gdy na skrawku pergaminu
że świat w mocy złego leży
z trudem w cichej nocy
przy lichej świecy
pisałeś
nadchodzi taki moment
że wszystko jest nieistotne
i tylko dłoń w dłoni ciepła
i dwa serca co ledwo biją
jakby były Jednym…
/Borówiec, 24.03.24/
autor: rafał sulikowski