historia jednej fotografii… (trzecie spojrzenie)
zastanawiam się czy tamten dzień był
szczególnym wydarzeniem dzień
niby zwykły a jednak
ustawiony przez bieg czasu
pamiętam radość taty i ten błysk w oku
jakby był fotografem od urodzenia
odkąd miał aparat brylował na rodzinnych spotkaniach
słoneczny dzień i radosny chaos
ustawiał poprawiał przymykał lewe oko
Marysiu wyprostuj plisy na spódnicy
przysłoń zasłony co z tą kokardą popraw
pięknie wyjdą te rajtuzy takie białe jak śnieg
córeczko nie drygaj proszę
bo nigdy nie zrobimy zdjęcia
błysk jeden po drugim i okrzyk jest jest jest
zrobione
zajęty aparatem i kliszą nie zauważyłem
ciszy chroniłem przed światłem niemy film
zamykałem oczy i tam i tu
pewnie nic nie uciekało poza ramkę chwili
chwili tak ważnej dla mojej córki
małe pudełeczko w którym zamknąłem
cząstkę mojej królewny
w tamtym czasie nie wiedziałem
że córka już jako kobieta
wyjdzie z narożników nadszarpniętych
czasem i podąży za poszukiwaniem drogi
niestety już beze mnie
czas pieczętował pamięć i nakreślał
swój szkielet tamtej historii
wspomnienia którego nigdy by nie było
gdyby nie tato i jego czajka
tak jak mnie tak i jego myśli prowadziły
do wrześniowego poranka
ale nie do ławki bo tam go nie było
nie wszedł w nowy wiek ani z nami ani z fotografią