bywasz w ciemno-grafitowych chwilach...
traciła skrawek duszy
na początku chwile łączyła
w kolorowe warkocze
potem je rozplątywała lecz zagubiona
już nie umiała na nowo połączyć
nocy z dniem świtów z mrokiem
harda z zewnątrz
wewnątrz mała dziewczynka
bo czy warto wysiadywać życie w gnieździe
uwitym z beznadziei?
ciało znaczyła bliznami i tatuażami potem
wyrywała pasami pozostawiając
głębokie wyrwy
po miłości do której wciąż tęskniła
szła jak owca za śmiercią
choć dobrze wiedziała co ona z nią zrobi
zniknęła tak cicho
wśród tonących przebiśniegów przegrała
życie z topielicą o sinym uśmiechu
jak martwa rusałka
w jego ramionach otworzyła oczy
by powitać wiosnę na niebiańskich łąkach...