Świadomy sen
gdzie On i Ty razem tworzycie całość.
Taką co przetnie każda martwą ciszę.
Pewnie patrzycie w przyszłość razem śmiało.
I odchodzicie, by powrócić znowu.
Lecz nadal inaczej, niż tak jak trzeba.
Wiadomo, nie ma innego sposobu.
Bo dla was nie ma prawdziwego nieba.
Ale jesteś tu po raz kolejny,
w tym świecie gdzieś między jawą a snem.
I masz nadzieję na dzień kolejny.
I na to, że będzie prawdziwym dniem.
I tak do niego, jak dziecko się tulisz.
On ciebie w ramionach chowa z uczuciem.
I wiesz, że musisz odejść, choć znów wrócisz.
On będzie tu by przytulić z wyczuciem.
Co prawdą a co snem sama już nie wiesz.
Bo zakochanie splatało Ci zmysły.
Lecz wiesz, że wszystko, co Jemu powiesz
w twój umysł się wplecie na sposób ścisły.