Złoto i popioły
Jakim, że to zatracaniem się teraz imasz?
Gdy wkoło wir sprawunków nieprzerwany.
Ty z tą gorącą głową
wszystkiego się tak kurczowo trzymasz,
że sam rozpadasz się swoim
ogniem wciąż spalany.
Gdy tylko wszechświat śpiewnie zakręcony
znowu jutrzenką ubieli dzień nowy.
A Ty już wtedy jesteś zarobiony
i rzucić niczego nie chcesz.
Bo trafi w rozpadu okowy.
I już, byś odpocząć chciał.
Rzucić wszystko w diabły.
Im dłużej gonisz,
tym mniej Ciebie samego.
Lecz w środku budzi się
ten przymus nagły.
Że będziesz nikim, jak
nie osiągniesz niczego.
Więc biegniesz nadal,
gonisz resztką sił.
Wypalasz siebie do cna, do imentu!
Zatracasz wszystko przez ten bieg szalony
i nie wiesz, czy na mecie
nie stanie Ciebie, choć fragmentu...
Czy padniesz tam do cna wypalony ?
By w proch się zmienić w jednej cudnej chwili.
Czy może zalśnisz blaskiem nieskończonym
jak sztaba złota po tym, gdy
wyzbędzie się złych zanieczyszczeń.
W żarze niczym nie zgaszonym.
postanowiłem usunąć ostatnią zwrotkę
zamieszczam ją poniżej dla potomnych:
"Czy wielki wyścig szczurów
uszlachetnia?
Czy raczej wypal?
Tego nie wiesz, ale biegniesz.
Bo słodki zapach sera
powoduje, że bardzo chcesz..."