"Castle"
W tej postaci, nie silnej bestii jak Sfinks, a prawdziwej smoczej warownii.
Jesienią gdy padał deszcz, zimą gdy sypał śnieg, a nawet wiosną kiedy ranek zaczynał się o 4.44.
I tylko czasem osiadłam, nie na laurach rzecz jasna, a na ławce z głową w dole. I myślałam "jak długo trzeba budować ten zamek? "Kiedy to się skończy?" Chociaż ja nawet nie pamiętam, kiedy się to się zaczęło.
A potem wstaje, patrzę w odbicie w tafli wody i myślę -
"Przecież on już jest gotowy!"
Choć do pełni szczęścia brakuje detali, to ja przynajmniej mam pewność że teraz się nie zawali.
Że nawet gdy znowu będą sztormy, huragany, potopy, on będzie stał na miejscu, ale tylko co do jednego nie mam zgody.
Choć mimo że tamten zrujnował ktoś tak dawno, na tych ruinach nowe kości zamku budowałam. I gdzie nie gdzie jeszcze jakaś dusza wyje obłąkana.
I nie- nie potrzeba egzorcyzmów, potrzeba tylko miłości żeby tą duszę od razu zabrali do czyśćców. By tam spoczęła spokojnie, w śród tamtych lat dziecięcych- bezpowrotnie.