„Sam na pustej polanie”
Postanowiłem wybrać się na spacer.
Poszedłem do lasu swoich myśli
z przekonaniem że tam znajdę wytchnienie.
Jakże się pomyliłem.
Najpierw zabłądziłem.
Drzewa tyle razy mijane stały się inne, obce.
Często powykręcane, chore a czasem uschnięte.
Jakby toczyła je jakaś choroba.
Nienazwana zaraza.
Zarośla niechcianych wspomnień
chwytały mnie za nogawki zatrzymując.
Unieruchamiając.
Poczułem dym.
Las płonął…
Próbowałem uciekać ale wciąż błądziłem.
Ciągle się potykałem o korzenie przeżyć.
Wpadałem w doły, których nigdy nie było.
Nawet mech na którym tyle przecież razy
składałem głowę by odpocząć
stał się szary i obślizgły.
Poślizgnąłem się.
Upadłem.
Pękło serce.
Ostatkiem siły woli
wyczołgałem się na polanę.
Ostatni skrawek żywej zieleni.
Teraz czekam aż choroba i ogień tu dotrą.
Sam na pustej polanie.
Już czuję dym...