„Rozmowa z Aniołem Stróżem”
Rzekłem do Anioła Stróża swego
- Sam to schrzaniłeś czy z pomocą Boga?
Do Ciebie mieć pretensje czy może do Niego?
- Mój drogi człowieku żebyś tylko wiedział
jak bardzo boleje nad Twoim losem.
Wtedy pewnie nic byś nie powiedział.
Nie złorzeczył byś cicho nawet pod nosem.
- Lecz wiesz doskonale że los mi nie sprzyjał.
Że lekko nie miałem, żyłem w ciągłym trudzie.
Że kielich goryczy mnie nie omijał,
Że pustka mojej duszy to istne odludzie.
- Tak. Wiem że dusza Twa dawno umarła.
Że szlaka i popiół zamiast serca Twego.
Że nadzieja w Tobie na proch się starła.
Lecz odpowiedz mi szczerze – cóż z tego?
- Jak to „Cóż z tego”? Nic to nie znaczy
że takie mi życie przypadło w udziale?
Może jakoś Anioł mi to wytłumaczy
Że Anioła los mój nie obchodzi wcale?
- A co mi do tego, skoro Żniwiarz zrówna
wszystkie żywoty z pomocą swej kosy.
Pozostanie mogiła z wierzchu nierówna
W środku buty Gucci lub też człowiek bosy.
Życie człeku marny nie ma znaczenia.
Warte jest tyle co liść na wietrze.
To jak żeś żył niczego nie zmienia
Na końcu Żniwiarz na pył Cię zetrze,