Dysputa
uczyć profesora.
Ten się zdumiał, ale zgodził,
choć to późna pora.
Schował dumę i dyplomy,
wszystkie publikacje
i zaprosił tegoż synka
na skromną kolację.
Pan magister zaczął wywód,
poprawiając gatki,
a Profesor tylko milczał,
czyniąc swe notatki.
Synek krzyczał, potem groził,
paragrafy pisząc,
a Mistrz dumał, swe skupienie
podkreślając ciszą.
Głośny był jak tłum z bazaru
pewien swoich racji,
w końcu usiadł z profesorem
do jego kolacji.
Tu paragraf, tam artykuł
i kodeksy nowe,
w nieskończoność mały młokos
ciągnął swoją mowę.
Gdy już ucichł pan magister
jak po wiośnie mistral,
dostał kartkę, na niej napis:
Kto ci dał ”magistra”?