zdrada
do mego pokoju
w sukience czerwonej
o modnym dość kroju
fiołkowym zapachem
śpiącego mnie kusząc
z półżywą z miłości
na brzegu ust duszą
złapany w pajęczą
jej sieć powabności
nie chciałem zbyt długo
wśród ud jej się mościć
tak bardzo milcząca
jak świerszcze za oknem
nie dbała już o to
że nagi wciąż moknę
z jej ciszą na ustach
umierać nie chciałem
targany przez sny jej
na wietrze spłowiałe
po drugiej zaś stronie
zamkniętych jej powiek
po udach ją lizał
nieznany mi człowiek
nie mogłem już dłużej
choć chciałem udawać
że nie wiem że przecież
nie moja to sprawa
co ma się za chwilę
w tym łóżku wydarzyć
co tnie po źrenicach
co usta me parzy