królewski odcień niebieskiego
unieś mnie w górę wietrze pogody
włosy rozpuszczę i w dal polecę
tam gdzie się rosa perli snem modrym
oko puszczając do wietrz/cz/nych wierzeń
w to że się kosmos płasko ułoży
i będzie głaskać stopy kobaltem
a my będziemy piękni i młodzi
jak 'młodzi gniewni' wieczni w swej walce
unieś mnie wietrze w strony najdziksze
pozwól pazurom rozerwać ciszę
i zakorzenić zielonym winem
by móc się wplatać w snów tajemnice
dla których pióro słowem się kreśli
i pozostawia liryczne ślady
tym którzy lubią z wiatrem się pieścić
szukając sensu na dnie szuflady
tam gdzie się liście barwią podróżą
i kolorami grać pragną z wiatrem
posłańcem piekła i nieba stróżem
na scenie życia zwanej teatrem
- w garderobie -
kochaj mnie kochaj świecie szalony
ty co za sceną tworzysz teatry
na przekór wiośnie rozmodlonej
w zieleni liści barw pół-martwych
pozwól zrozumieć szarość roli
w scenariuszu dni naprzemiennych
kochaj mnie świecie chociaż bolisz
i często krwawisz martwym pięknem
pozwól oddechem wznieść kurtynę
by pokłon złożyć twojej twarzy
kochaj mnie świecie nim przeminę
zanim zapomnę jak się marzy