pani poezja rusza na wojnę
za wolność naszą waszą i swoją
ona próbuje uczucia scalić
i 'niet' stanowcze rzucić wojnom
dla niej co prawo słowem przyzywa
krzyk karabinów jest jak płacz matki
próbując rymem łagodzić klimat
staje do boju pośród strof bratnich
choć nikt nie słucha pierś swą napina
za wolność swoją waszą i naszą
pani poezja czuje się winna
wsłuchując się w śpiew rannych ptasząt
.
jesteś mi światłem w dobie ciemności
siło co wszystkie rozterki trzymasz
w wodzach zwyczajnej ludzkiej miłości
dla której czekam na mroku finał
cicho cichutko mam cię jak mantrę
co pory w sercu wciąż wypogadza
chociaż niewielka jesteś gigantem
dobra co stare zadry wygładza
bo jeśli marszczyć się to z radości
która się w dłoni zwyczajnej mieści
łagodząc wszystkie niechciane smutki
w miłości pełnej człowieczej treści