Przyszłość
Póki co autor nitkę w swej głowie
przędzie, jak babcia wełnę z barana.
Potem coś ujmie, lub też dopowie.
Często od marzeń bywa odległa.
Po krętych drogach gdzieś w kniei kluczy.
Liczysz na diament, spada ci cegła
i to centralnie wprost między uszy.
A w innym czasie żaba w księżniczkę
zmienia się, choć to brzmi niczym bajka.
Znajdujesz w błocie złotą tabliczkę,
lecz częściej plecy chłosta nahajka.
Bywa, że na nią tęsknie czekamy.
Co krok obawą mam pierś przeszywa.
By była piękna, grosze ciułamy
i zastawiamy w bankach aktywa.
Chociaż tak mało w sumie potrzeba,
lecz od przybytku nie boli głowa.
Wszak w zęby kłuje smak kromki chleba,
której nikt masłem nie posmarował..
Czasami śmiesznie nas zaskakuje,
serwując śledzie w słodkiej polewie.
Na grobach wielkie zamki buduje,
choć co wyniknie z tego, nikt nie wie.
Jest młotem, który rozkrusza bramy,
bywa silnikiem, w dążeniach wielu.
Lecz wciąż z nadzieją na nią czekamy,
jak na światełko w ciemnym tunelu.
