na płótnie malowane
wydzierganą z mgły porannej
i za próg wybiegnę śmiało
między ludzi . tak jak dawniej
gdy naiwność miała imię
mojej wiary w wielkość świata
i dla świata byłam niczym
ptak co w górze pragnie latać
lecz tak blisko zielnej ziemi
by móc wybudować gniazdo
w które wrosnę jak w korzenie
gwiazd co nigdy nie zagasną
więc ubiorę suknię białą
z księżycowych nocnych myśli
z pyłu marsa splotę szalik
i pozwolę się snom wyśnić
.
muzyko moja muzyko
władczynią jesteś bez skazy
z tobą wzlatuję wysoko
po stokroć i więcej razy
gdy spływasz na mnie potokiem
pyłu snów z gwiazd i księżyca
czuję rezonans tuż z boku
gdzie serce rytmem zachwycasz
muzyko piękna istoto
z nut srebra i barwy tęczy
jesteś mi duszy osłodą
i szeptem na ustach pierwszym
bo nie chcę ciebie zgłuszać
gdy czuję cię każdym nerwem
i czuję jak mięknie dusza
jak głośno śpiewa mi serce
.
zagraj mi na strunie lata
tej ostatniej spod jabłoni
nogom dam roztańczyć trawy
pyłkiem dmuchnę motylowi
i polecę z nim na łąkę
gdzie się brzozom suknie bielą
tam powitam się ze słońcem
poowijam snów nadzieją
leśnej barwy drzew piosenką
pośród liści co jak motyl
siądą mi na rzęsach miękko
i uniosą w nieba gotyk
tam gdzie wszystkie twoje struny
w pięciolinii nieba płoną
gdy z motylem słucham nuty
tej ostatniej . pod jabłonią
.