Zapis nieskonczoności myśli utopionych w butelce whisky
stuknij się ze mną szklanką Boże!
pijemy, ja z Bogiem a On do lustra, do mojego w nim odbicia, moich pytań i myśli, spoczywających na dnie butelki
dlaczego tak boli?
odpowiada mi ciszą, każe się domyślać, szukać siebie w sobie, tylko po jaką cholerę, skoro mentalnie jestem trupem
postawiłem sobie pomnik na cichym cmentarzu i czekam,
czekam aż ostygnę, dłoń opadnie a szklanka potoczy się pod łóżko
wciąż nie mam ochoty pod nim posprzątać
kilka pustych butelek, wiersze Ginsberga, niewysłana kartka z życzeniami dla ojca, połamane skrzypce i trzy pordzewiałe gwoździe
wypij ze mną Boże, na pohybel czarnym nocom,
pragnieniom i modlitwom, których do tej pory nie wysłuchałeś, wypij ze mną za nas samych i za to co we mnie święte
nie umiem uciekać w siebie a może zwyczajnie się boję,
boję się tego co tam znajdę
napij się ze mną Boże, kiedyś mi przejdzie