little people
a w mojej sypialni little people
snują powietrzną poczwarkę
ze srebrnych nitek
każdej nocy wykuwają drugi księżyc
mniejszy
zieleńszy
uwierz mi
przedawkowałem Murakamiego
sen wsunął się pod dywan
laptop zacina
nie mam cygara
ani kropli alkoholu
little people siedzą w rogu sypialni
wyszli z otworu gębowego martwego
od wczoraj pająka
powietrzna poczwarka lada chwila
a sen się rozładował
nie łączy
jestem poza sobą
cały ze srebrnych nitek
wyciąganych z powietrza
wrę
drżę
spadam w otchłań
obrazy (nie)rzeczywistej rzeczywistości
nakładają się na siebie
ciąg
powtarzająca się sekwencja
dwóch księżyców
symbolika czarnego kota
zapisana w kronice ptaka nakręcacza
sprężyna
sierść
studnia
w której gasną komety
nielogiczność
wnikania w poszczególne
warstwy siebie
trajektorie słów
wyznaczane wilgotnym językiem
cholerna oniryczność codzienności
smakuje jak tekst ulepiony z pokrytego
pleśnią chleba
elegia na cześć nieśmiertelności
niestrawna jak disco polo
little people prowadzą mnie
pod ścianę mentalnych straceń
dla tego świata
liczę na cud
mali wskazują usta
cisza
zaglądam do poczwarki
a oni wystawiają celującą
z zapominania
dryfuję pomiędzy światami
spoglądając na dwa księżyce
niedouczony noe(małą literą)
nie śpię już od tygodnia
co mi pozostało?
nucenie w tempie adagio
I’m the Great Pretender
i oczekiwanie na zieloną kropkę
w środku nocy
nie czytam moralitetów
schodzę w głąb studni
przechodzę przez ściany
wprost do mojej sypialni
gdzie mali ludzie z uporem maniaka
snują wciąż niedokończoną poczwarkę