*Grule
Wśród sennych obrazów krajobrazy wspomnień,
wrzosem i jabłkami pachnące.
Poranki zimne... trawy zroszone .
Mama wyszła przed dom spojrzała na niebo,
cichutko... wiatr jeszcze nie wstał.
Nie przyszedł na rosę, nie będzie padać.
Idziemy w pole... kopać ziemniaki.
Do gronia? zapytałam cicho,
(wolałam na ubocy, bo w grapie nie trzeba się schylać)
Szliśmy w piątkę, z nami dwie sąsiadki.
Czy z dobrego serca, czy na oddanie?
Nieważne... była pomoc.
Pod lasem jeszcze mgła.
Drzewa zawieszone w powietrzu... nierealne.
Na łąkę obok ktoś wygnał krowy i nucił smętną piosenkę.
Jesienny żal i melancholia, owiana dymem...
i ten smak drożdżówki ze śliwkami podanej na jużynę.
Nie ma już tego świata.
Odszedł szorstki dotyk spracowanych dłoni.
Odeszło pozdrowienie /Szczęść Boże/
Wiatr posmutniał... zapachem wspomnień omotał i zamilkł.