Zostały rybki
ubierać śmierć
w te wszystkie woale,
kadzidła, podrutowane kwiaty,
ciężkie, jak rozpacz
wyłamująca
palce.
Kto nam kazał
domalować puste oczy
czarnym aniołom,
które choć chętne
i tak nie polecą
dalej niż do końca alei
z gotowym wykopem.
Kto nam kazał
modlić się ciężko
o światłość wiekuistą,
pobłyskującą fioletem,
w której tyle wiecznego życia,
ile smaku w zupie
z rabarbaru.
Kto nam kazał
mówić bezczelnie
przyciszonym głosem
na tle krzyku
pustych miejsc i przedmiotów,
i niemych rybek,
w porzuconym akwarium.