Latarnik
że byłem latarnikiem
na brzegu wyschłego morza,
po którym od dawna
nie przepłynął żaden statek.
Długa moja broda zakrywała
grymas wstydu i zażenowania,
gdy mimo wszystko polerowałem
bezużyteczne światła latarni,
może z przyzwyczajenia,
może z lęku, by się nie okazało,
że w ogóle nie istniałem.
Wiatr bębniący o okna
wzywał do poprawiania czapki
i stawania na posterunku,
co czyniłem z ochotą,
bo czyż mógłbym wykonywać
tak żmudne zajęcie
tylko z obowiązku?