Lampka nocna
spiralę zgubną.
Aktorem i reżyserem będąc
kolejnych mniej lub bardziej
ckliwych scen.
Duble robiłam bez końca,
upragnione zakończenia
snując niejednokrotnie
już na jawie.
Błysk światła odwrócił
bieg zdarzeń tej nocy.
Nie ogladając się za siebie,
przemilczałam zapobiegawczo
pleców twoich krzywiznę
i na przełaj pognałam
ku lampce nocnej, jak ćma.
Łapałam w locie resztki klosza,
które w materialnej postaci,
niespodziewanie przegnać
zapragnąłeś ze swego snu.
Ostatnim tchnieniem,
niemalże już przeszłego istnienia,
utkwiła krwawym kawałkiem
szkła w mojej dłoni.
Upadły anioł wszystkich bezsennych nocy,
świadek wielu pieszczot,
towarzyszka tysięcy przeczytanych stron...
Bezpowrotnie popadła w niebyt.