Botanica incantatorum
z rozszarpanego wiersza, drzewa,
wersami w listach pożółkłych,
kartach zeszłej i zeszłego,
schodząc na ziemię, zatapiając
w błocie, zanim przymrozek
ściśnie serca w grudzień.
Dzień jak co dzień.
- Dzień dobry!
- A co w nim dobrego?
- Kometa leci.
- Aaa, taka kosmiczna bryła śniegu!?
- Noo, może to będzie meteoryt.
Ogniste wejście, krater spory.
- Rozumiem, zostawmy spory na wiosnę.
Bo, ja tu, proszę pana, znowu czekam.
W doniczce pielęgnuję zaklęcia miłosne.