Stany rozproszenia
gdy jeszcze nie wzrosłem spośród słów nijakich
zbierałem żar myśli kosmicznym przetakiem
i choć te ronione zmieniały się w gwiazdy
nie czas to był przecież imieniem je nazwać
skręcały się dusze w świetliste spirale
pędziły do krańców hen dalej i dalej
wciąż dalej przez pustkę w jałowe błękity
wszak mnie tam nie było ażebym mógł spytać
a na cóż bez widzów ta śmierć narodziny
aż dreszcz supernowy przełomy uczynił
i rozsiał mgławice przez "worki węglowe"
"łby końskie" z ładunkiem ruszyły na drogę
tu zbił się i skleił pył gwiezdny na brykiet
dla Słońca wiruje orbitą odkrytą
ocean zrodzony ustąpił był lądom
księżyca przypływem brzeg w wodzie przeglądał
w kociołku mieszając "prebioty" na zupę
by wpełznąć na trupa liszajem nadpsutym
a potem już tylko niezmiernie się mnożył
tak ożył trawami na stepach i w borze
bo wszędzie mu było pustynnie i pusto
dniem stworzył mi oczy przez głód rozwarł usta
*
świat zgarniam pod stopy a dłońmi się bronię
korowód oddechów w zegarze czas moim
niewiasty na wiosnę otwórzcie się kwiatem
kuś latem bez raju owocem pyskatym
budujcie przed burzą by burzyć jesienią
zbyt późno bo miasta już dłużej nie schronią
stworzyłem anioły dla pustki bez pana
z gomorą sodomą na dramat czekamy
na słońca ukryte w przepastnych silosach
gdy zima we włosach już szronem porosła
kobieca więc przytul pójdziecie na piwo
na grzańca a w tańcu będziecie podziwiać
śródśnieżne pierzyny ze skrytym nasieniem
w nadziei że chmiel znów wysnuje sen z siebie
Worek węgla - ciemna mgławica widoczna obok Krzyża Południa