Szafran i Mirra
Z Kuwejtu przybyły, z opowieścią w sobie.
Woń jego, jak balsam jemeński - rozpościerała się w przestrzeni,
niosąc ciężar rozstania, echa przeszłości.
Gdzie „Joy” francuski, niczym efemeryda -
wspomnieniem tylko, bladym cieniem istniał,
po tym, co minęło, po młodej latorośli wspólnym ślad.
Chciała być jak poezja, rymem, co duszę tchnie.
Lecz jej strofy, niczym niedopasowane słowa,
nie układały się w rytm, w melodię prawdziwą.
Zbyt prozaiczna, zbyt ziemska jej forma,
by w eterze wierszy subtelnych unieść się mogła.
Lecz serce jego, choć w splotach mirry splątane,
szukało innej woni, innej nuty czystej.
Była, jak ambra bursztynowa...
Z jej ciepłem, co ukoić potrafiło.
Z jej inteligencją, niczym korzenne kadzidło.
Rozświetlała mrok, rozjaśniała dzień.
Lecz jego wzrok, skąpstwo w nim uśpione,
oceniał kształty, powierzchowność płytką,
choć duszy piękno, serca drżenie czuł.
Ona, jak róża taif, kwitnąca mimo cierni -
widziała w nim nie piękno, lecz pustkę próżną -
pochlebstwa, niby piasek w dłoniach,
ulatywały, bez śladu, bez echa.
Ciało jej, jak alabaster, czyste i bez skazy,
on widział w nim skazę, cień niedoskonałości.
Jakże miłował jej umysł, jej bystrość,
lecz formy ziemskiej, dotknąć nie mógł czysto.
Jak gardenia nocna, ona go kochała,
lecz ślepoty jego nie umiała zmienić.
Nie drżała już na jego oceny chłodne,
bo w zwierciadle duszy widziała jego nędzę.
I choć jej serce, niczym jaśmin upojny,
tęskniło za bliskością, za dotykiem szczerym -
rozpoznała w jego gestach cień pustki.
Każdy wydatek, jak trucizny kropla,
ujawniał skąpstwo, serca jego nędzę.
Aż nadszedł dzień, gdy jak piżmo ulotne,
zabrał swe mienie, zniknął bez pożegnań.
Bagaże jego, niczym suche liście niesione wiatrem, odeszły w niebyt, w przestrzeń zapomnienia.
Nie było żalu, nie było łez strumieni.
Tylko cisza, co po burzy nastaje.
Rozwiązanie duchowe, niczym obłok dymu.
Nic nie zostało. Tylko w powietrzu nuta -
dziwna mieszanina oud i ambry,
co rozwiała się w nicość, w przestrzeń bezkresną.
I tylko szept wiatru: „wolność”.
Puste miejsce, gdzie zapach kiedyś trwał.
A w nim lekcja: prawda cenniejsza niż pozory.