Jeleń
Szliśmy długo. Bok w bok, jak równy z równym. Nie bałem się. Aura drzew sprawiała, że czułem się kompletnie bezpieczny. Zacząłem zastanawiać się dokąd idziemy.
- Ktoś na ciebie czeka, Domel - odparł Jeleń.
- Słyszysz moje myśli?!
- A ty słyszysz moje. Przecież zwierzęta nie potrafią mówić - pomyślał Jeleń.
Po długim marszu dotarliśmy do niewielkiej leśnej polany. Od razu wiedziałem, że jesteśmy na miejscu.
- Ktoś miał tu na mnie czekać, a nikogo tu nie ma.
- Otwórz oczy i uszy, Domel. Nie słyszysz jak cię wołają?
I wtedy usłyszałem. Dźwięk przypominający wesołe popiskiwanie. Słychać było w nim radość. Taką prawdziwą i szczerą. Spojrzałem w dół i je zobaczyłem. Niewielka polana leśna na której staliśmy, porośnięta była niezliczoną ilością kolorowo świecących grzybków o cienkim trzonie i małym spiczastym kapelusiku przypominającym dzwonek. Poruszały się delikatnie, jak w tańcu. Tańcu kolorowych świateł.
- To one czekały na ciebie. Szukałeś ich przecież, Domel. Na pewno się ucieszą jeśli z każdym z nich się przywitasz.
- O nie! Zostawiłem plecak daleko stąd pod jednym z drzew, tam gdzie cię poznałem!
- Nie przejmuj się, plecak sam się znajdzie.
Słuchając rady Jelenia skupiłem się na małych grzybkach. Delikatnie wyciągnąłem pierwszego z ziemi i podniosłem ku twarzy. Był fioletowy. Lubię fiolet, pomyślałem.
- A ja lubię ciebie - pomyślał grzybek - Smacznego! - po czym wskoczył do moich szeroko otwartych ze zdziwienia ust. Zamknąłem oczy i odpłynąłem.
Siedziałem na skraju lasu oparty o pień drzewa. Między nogami trzymając swój plecak i butelkę wody. Świat wyglądał całkowicie normalnie, a dookoła mnie nie wyrastała żadna leśna ścieżka prowadząca do magicznej polany. Musiałem zasnąć. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym ruszyłem w kierunku domu.
Będąc już spory kawałek od lasu obejrzałem się w jego stronę. Daleko, daleko przede mną stał nieruchomo niczym posąg, potężny Jeleń.