róg obfitości
nie ma takiej drugiej w świecie
z którą mógłbyś księżyc kraść
i w największym dzikim pędzie
lekko na podłoże spaść
rozpryskując się w kolory
których nie zaczerni nic
nawet smutek tych wieczorów
w których nie chce się już żyć
nie ma uwierz i nie będzie
póki w głowie mamy sny
i z księżycem ręka w rękę
rozbijamy srebrne mgły
napełniając drogę mleczną
bielą wyszeptanych słów
w których jedno żyje wiecznie
i dmie w obfitości róg
.
dzisiaj uszyję suknię z gwiazd
i do księżyca puszczę oko
jakby nie istniał żaden czas
i nie liczyła się wysokość
tego w co pragnę wierzyć tam
gdzie się myśl prosta rozpościera
i nanizuje światło gwiazd
na senność oczu gdy noc ziewa
więc niechaj zaśnie w cieniu słów
którym nikt nie policzy lat
aż księżyc się napuszy w nów
gdy mnie zobaczysz w sukni z gwiazd