wytwór mojej wyobraźni.
przed snem.
tańczyłeś na balkonie,
nie chciałeś niczego więcej.
topiłeś się w tej chwili, oddany całemu niebu.
kochałeś gwiazdy i księżyc,
kochałeś mnie, ale czemu?
przyjaciela takiego jak Ty,
całe życie dane znaleźć mi nie było,
wiedziałeś jak nikt
i ja wiedziałam,
dlaczego tak
kochasz niebo.
na scenie mojej wyobraźni
postawiłam cię za kurtyną,
by móc ją kiedy zechcę podnieść,
i daleko z tobą odpłynąć.
zasypiałam z tobą u mego boku
i śniadanie jadałam,
wypatrywałam cię w każdym obłoku,
wszędzie cię przecież szukałam.
być może za bardzo.
bo zawsze kiedy światła gasną
i niebo granatem się pokrywa,
upominam się o cenę twojej przyjaźni
i nagle zdaję sobie sprawę,
że przecież jesteś tylko
wytworem mojej wyobraźni.