Tamte lata
Chyba z górą naście lat mi było -
I choć bez siostry czy starszego brata,
Beztrosko na drzewo się latem właziło,
Ujrzeć, jak świat w kolorach się mieni,
By pobyć chwilę wśród konarów, liści,
Wspinałem się bez pomocy z ziemi,
I z wiarą dziecka, że nieznane się ziści,
Gdzie żegnał mnie łopot niecierpliwy,
Witając pszczół leśnych roje brzęczały
I gdzie przed chwilą leżał faun leniwy,
A wszystkie do drzemki niemo zapraszały.
W górze otaczał zielny azyl hojny,
Gdzie wiatr w koronie leciuteńko błądził.
Drzewne owady toczyły małe wojny,
Zaś pająk z ważką łupy dzielił, rządził.
Na polach się ścielił żar ścierniska,
Przed którym zielna chroniła granica,
I tak siedziałem w odgłosach letniska,
Aż mnie przegonił sierp złoty księżyca.
Dziś tamtych lat przesłonił pokryw liści.
Ślad odrapanych kolan zdążył czas zagoić.
W myślach się rodzi, może się ziści,
Na drzewo się wspiąć i jak wtedy broić.